Odszedł Piotr Medoń, bohater i przyjaciel

Odszedł Piotr Medoń, bohater i przyjaciel

Z głębokim żalem zawiadamiamy, że dziś 8 maja 2025 r. o 3 nad ranem zmarł Piotr Medoń, fizyk, członek „Solidarności Walczącej”, więzień polityczny okresu stanu wojennego.

Pogrzeb odbędzie się w piątek 16 maja o godz. 12:30 we Wrocławiu na cmentarzu św. Rodziny przy ulicy Smętnej (Sępolno).

Premier Mateusz Morawiecki tak wspomina śp. Piotra Medonia:

Odszedł Piotr Medoń.

Człowiek wielkiego serca i niezłomnego ducha. Mój przyjaciel. Mój starszy kolega. Jeden z tych, którzy nie mówili o wolności – tylko za nią szli, szli jak w ogień, ryzykując wszystko.

Choć wiedziałem, że jego zdrowie się pogarsza, wiadomość o śmierci Piotra była ciosem. Wciąż brzmi mi w głowie nasza ostatnia rozmowa. I to bolesne poczucie, że nie zdążyłem powiedzieć wszystkiego. Kochanowski miał rację – „nie masz na tym świecie żadnej pewnej rzeczy”. Ale są ludzie, którzy zostają w nas na zawsze.

Piotr był starszy prawie o pokolenie, ale łączyło nas więcej niż dzieliło. Wrażliwość, pasja, wspólna walka, poczucie humoru, upór. Umiał być serdeczny i stanowczy, roześmiany i głęboko skupiony. Gdy mówił o historii swojej rodziny – Sybirze, dziadku rozstrzelanym za bycie Polakiem – było w nim coś z żarliwości dawnych pokoleń. Nie z zemsty, ale z poczucia odpowiedzialności. Wiedział, że Polska nie jest dana raz na zawsze – że trzeba jej bronić, budować ją codziennie, czasem z narażeniem życia.

W Solidarności Walczącej podejmował się najtrudniejszych zadań. Był odważny – nie teoretycznie, nie z opowieści – tylko naprawdę. Trafił do więzienia już na początku stanu wojennego. Gdy esbecy wlekli go przez ulicę, krzyczał, że jest działaczem opozycji. Nie dla nich – oni wiedzieli. Krzyczał dla przechodniów. Dla ludzi. By ktoś usłyszał, że jeszcze się nie poddaliśmy.

Nocami malowaliśmy razem hasła. Wieszaliśmy transparenty na rusztowaniach. Gdy musieliśmy uciekać, śmiał się – nie z lekkomyślności, ale z tej dziecięcej radości, że znów udało się „zagrać bolszewikom na nosie”. Miał w sobie coś niezniszczalnego.

Zapłacił za to wszystkim: wolnością, zdrowiem, karierą naukową. Ale nigdy nie zgorzkniał. Zamiast tego naprawiał stare kabriolety, budował nowe wynalazki, projektował przyszłość. I wierzył – do końca – w Polskę silną, sprawiedliwą, nowoczesną. Polskę, która nikomu nie będzie musiała się kłaniać.

To była wiara, która działa. To była taka wiara, że inni nie mogli obok niej przejść obojętnie. Wspierał każdą inicjatywę, która mogła ten sen przybliżyć. Zawsze gotów pomóc. Zawsze pełen pomysłów. Zawsze z iskrą w oku.

Bohater walki o wolną i niepodległą Polskę.
Dziś żegnam Go z wielkim bólem, ale i z ogromną wdzięcznością.
Za przyjaźń. Za wspólne lata. Za to, że był.
Za to, że nigdy nie przestał wierzyć – i tej wiary uczył nas wszystkich.
🕯Cześć Jego Pamięci.