Wystąpienie Andrzeja Kołodzieja z okazji nadania Honorowego Obywatelstwa Miasta Gdyni
Potem jednak coś się stało z naszą solidarnością a mianowicie w 1988 roku pojawiła się szansa współudziału w rządach komunistów. Wiosną 1988 r. Solidarność Walcząca była pierwszą organizacją konspiracyjną, z którą ludzie Kiszczaka próbowali negocjować możliwość udziału w rządzie komunistów. Solidarność Walcząca kategorycznie odmówiła jakichkolwiek układów z komunistycznymi zbrodniarzami i dlatego wraz z Kornelem Morawieckim zostaliśmy pod przymusem wyrzuceni z kraju.
My odmówiliśmy ale znaleźli się inni dla których kariera polityczna była ważniejsza niż idee solidarności. Świadomie pomijam rolę okrągłego stołu bo był to tylko teatr, który miał uwiarygodnić przejście części liderów opozycji na stronę komunistów.
Przygotowania do paktu z Kiszczakiem nie były tajemnicą. Osobiście mechanizm ten opisałem w oparciu o własne doświadczenia w artykule „Współrządzić czy konspirować” opublikowanym w Kulturze Paryskiej już w 1988 roku. Niestety część liderów opozycji bez najmniejszych oporów postanowiła wykorzystać zaufanie jakim obdarzyli Ich ludzie solidarności i bez skrupułów przyjęli ofertę Kiszczaka zamieniając idee na profity oferowane przez komunistów. Gdy tylko usiedli na ministerialnych fotelach Solidarność stała się ich – WŁADZY – przeciwnikiem a zbrodniarze przyjaciółmi. Związek Zawodowy „Solidarność” nagle stał się nieodpowiedzialną organizacją, a Solidarność Walcząca bandą oszołomów domagającą się osądzenia winnych odpowiedzialnych za komunistyczne zbrodnie i wycofanie okupacyjnych wojsk sowieckich z Polski.
My ludzie solidarności byliśmy nadal na ulicach a oni – już ludzie władzy – wysyłali na nas ZOMO. Wałęsa nakazywał solidarności zwinąć sztandary, Bujak przepraszał za solidarność a Michnik wyrzucił symbol solidarności z gazety, którą sobie zawłaszczył. Niedawni liderzy opozycji dzielili się łupami z komunistami wmawiając ludziom, że to jedyne wyjście dla Polski.
Zadziwiające, że dzisiaj ci sami ludzie władzy wmawiają nam, że tym razem jedyną szansą dla Polski jest bezkrytyczne posłuszeństwo dla dyrektyw europejskich. Warto się zastanowić w czyim teraz interesie to mówią.
To wstyd dla państwa, że żaden rząd po 89 roku w najmniejszym stopniu nie uznał instytucjonalnie zasług ludzi solidarności w walce o niepodległość ojczyzny choć w każdych kolejnych wyborach większość polityków odwołuje się do solidarnościowych korzeni. Próbowaliśmy z tym walczyć ale politycy pojmują solidarność jako jednostronny obowiązek poparcia dla nich a potem już jest władza, której należy bezkrytycznie słuchać.
Przed kilku laty postanowiliśmy, że trzeba przestać liczyć na polityków i działać. Rozpoczęliśmy od przywracania należnej pamięci o ludziach, którzy walczyli o wolną Polskę i tak powstała Fundacja Pomorska Inicjatywa Historyczna. Jak przed laty wspólnie z Magdą i Romanem Zwiercan i Danutą Sadowską, ludźmi zaprawionymi w działalności konspiracyjnej i opozycyjnej wróciliśmy do podstaw idei solidarności.
Głównym celem naszego działania jest przywrócenie godności i należnego miejsca w historii tym co bezinteresownie o wolna Polskę walczyli, co staramy się ukazać w publikacjach czy konferencjach. Swoimi skromnymi możliwościami staramy się też nieść pomoc ludziom którzy przez swoje zaangażowanie w walkę utracili możliwość wypracowania godnej emerytury. Największą nagrodą dla nas jest radość tych dotychczas spychanych w niepamięć prawdziwych bohaterów tamtych czasów. W tym roku naszym najważniejszym zadaniem jest budowa pomnika Księdza Prałata Hilarego Jastaka, Króla Kaszubów i wzorca patriotyzmu dla gdynian.
Oczywiście nasza skuteczność w działaniu nie byłaby możliwa bez wsparcia Pana Prezydenta i Władz Miasta za co z całego serca dziękujemy.
W imieniu własnym i przyjaciół z Fundacji pragnę szczególnie podziękować obecnym tutaj przybyłym z Warszawy gościom:
Panu Mateuszowi Morawieckiemu – Prezesowi Banku Zachodniego WBK i
Panu Zbigniewowi Jagielle – Prezesowi Banku PKO BP
za wsparcie jakiego nam udzielają, gdyż wiele prowadzonych przez Fundacje działań bez Ich pomocy nie mogło by mieć miejsca.
Obaj Panowie zarządzają największymi firmami finansowymi ale swoją postawą udowadniają, że w zdominowanym przez drapieżny kapitalizm świecie są wyższe wartości niż tylko kapitał sam w sobie.
Czasem mam wrażenie, że jesteśmy okruchem próbującym płynąć pod prąd nurtu ale w moim życiu nie uznawałem wymuszonej poprawności politycznej. Wierzę jak i moi przyjaciele, że gdy już zejdą ze sceny politycznej obrońcy haniebnego paktu z komunistami, powróci do szkół prawdziwa historia a na jej kartach znajdzie się miejsce dla prawdziwych bohaterów. Wierzę, że głoszona przez nas – od prawie 30 lat – w Programie Solidarności Walczącej idea budowy państwa opartego na zasadach solidaryzmu społecznego zastąpi obcy nam ślepy liberalizm.
Kończąc swoją opowieść o solidarności raz jeszcze chcę powiedzieć iż wielki to dla mnie honor tak ważne wyróżnienie bo z duma będę mówił, że jestem obywatelem Polskiej Gdyni a nie pariasem niemieckiej Europy.
Andrzej Kołodziej